Rozdział
66
Itachi patrzył z delikatnym uśmiechem na całujących się
Naruto i Sasuke. Uwielbiał ich obserwować. Byli tacy szczęśliwi i zarażali tym
szczęściem ludzi na około siebie. Jednocześnie, gdy tak na nich patrzył, czuł w
sercu bolesne ukłucie. Zazdrościł bratu jego miłości. Nie chodziło o
Uzumakiego, tylko o uczucie jakim został obdarzony jego młodszy brat.
Zazdrościł im, ponieważ, mimo bardzo młodego wieku, odnaleźli to, czego on sam
szuka już od wielu lat. Poczucie bezgranicznego szczęścia, spokoju,
bezpieczeństwa, bliskości i ciepła drugiej osoby. Tak. Itachi szukał tego już
od bardzo dawna. Najpierw były kobiety, a gdy po kilku latach nie znalazł „tego
czegoś”, zaczął się spotykać z mężczyznami. Sasuke uważał go za osobę skaczącą
z kwiatka na kwiatek, jednak nie miał pojęcia, że za takim zachowaniem
starszego, kryje się coś więcej. A może wiedział, ale łatwiej mu było udawać,
że jest inaczej. Oczywiście nie każdy jego podbój miłosny miał na celu
znalezienie tej jedynej osoby. Niektóre były po to, by pozbyć się z ciała
napięcia seksualnego, które czuje każdy zdrowy, młody mężczyzna. Najczęściej w
takich sytuacjach lądował w łóżku swoich najlepszych przyjaciół, Sasoriego i
Deidary. W ich obecności częściowo znajdował to czego szukał. Ale trudno tu
mówić o jakimś związku.
- Co jest Itaś? – z zamyślenia wyrwał go głos Deidary, a po
chwili poczuł koło siebie jego osobę.
- A nic. – odpowiedział nie do końca jeszcze przebudzony z
zamyślenia.
- Siedzisz tu taki smutny. Nie lubię tego. – blondyn objął
go ramieniem.
- Nic mi nie jest. A gdzie jest Sasori?
- Poszedł do kibelka. Ależ z nim przepiękna para. –
zachwycił się patrząc na kołyszących się w spokojnym rytmie i przytulonych do
siebie Naruto i Sasuke.
- Tak. Cudownie razem wyglądają. – zgodził się Uchiha.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Sasuke.
- Hmm… - mruknął Uchiha bardziej wtulając się w chłopaka.
- Leci już inna piosenka. Szybsza.
- Yhym.
- Ej! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Słucham. Zawsze cię słucham. Kocham twój głos. – spojrzał
na blondyna i gdy zobaczył jego lekko zmarszczony nos, zachichotał i pocałował
go w sam czubek.
- Jesteś niemożliwy.
- A niby czyja to wina?
- Zrobisz coś dla mnie. – Naruto spojrzał uważnie w onyksowe
oczy.
- Dla ciebie wszystko skarbie.
Uzumaki zarumienił się, gdy usłyszał jak go nazwał ukochany.
- Baka.
- Co? Dlaczego? – zadziwił się brunet.
- Nie ważne. – westchnął Uzumaki. – Więc zrobisz dla mnie
wszystko, tak?
- Tak. – Sasuke zawahał się przez chwilę widząc w
niebieskich oczach dziwne iskierki.
Ale słowo się rzekło. A Uchiha zawsze dotrzymuje danego
słowa.
- Zatańcz z Itachim.
- CO?! CHYBA ŻARTUJESZ?! – przestał się kołysać.
- Nie. Mówię poważnie. Zobacz jaki on jest smutny.
Sasuke spojrzał w kierunku brata, który waśnie śmiał się
głośno z jakiegoś kawału opowiedzianego przez Deidarę.
- No rzeczywiście jest bardzo smutny. – powiedział z
sarkazmem.
- Oj no! Teraz się śmieje, ale jeszcze chwilę temu był
bardzo przygnębiony.
- Ale teraz nie jest. Więc mamy problem z głowy.
- Nie bądź taki nieczuły.
- Ty dobrze wiesz, że potrafię być bardzo czuły. – mówiąc to
musnął wargi kochanka. Westchnął głośno widząc determinację wypisaną na twarzy
blondyna. – No dobra. – skapitulował. – Naprawdę robię się za miękki dla tego
Młotka. – mówił do siebie idąc w stronę stolika.
- Słyszałem to Draniu.
- Miałeś słyszeć.
- A oto nasze zakochane gołąbki. – odezwał się Deidara, gdy
młodsi podeszli do stolika, i uśmiechnął się szeroko.
- Itachi! Rusz dupę na parkiet! – odezwał się Sasuke.
Starszy spojrzał na niego zdziwiony.
- Draniu! Zero delikatności! – Naruto pokręcił głową
zrezygnowany.
Młodszy Uchiha westchnął i pociągnął brata za rękę.
- Naruto masz zbawienny wpływ na Sasuke. – zachichotał
Deidara obserwując tańczących braci.
Byli do siebie lekko przytuleni i coś mówili.
- Trzeba sobie wychować chłopaka. – zaśmiał się Naruto.
Spojrzeli na siebie z Deidarą i wybuchli głośnym śmiechem.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Co to się stało, że mój młodszy braciszek zaciągnął mnie
na parkiet?
- Dlaczego jesteś smutny? Stało się coś? – zapytał Sasuke.
Dobrze wiedział, że brat jest przygnębiony. Naruto wcale nie
musiał mu tego uświadamiać.
- Ja smutny? – zaśmiał się Itachi.
- No już nie udawaj. Zawsze nakładasz tę swoją beztroską
maskę. Jestem twoim bratem i potrafię to zauważyć i myślę, że Naruto również
zaczyna to dostrzegać.
Itachi położył głowę na ramieniu brata.
- Kocham cię braciszku, wiesz? – wyszeptał.
- Wiem. Ja ciebie też. – przycisnął mocniej Itachiego do
siebie.
- Po prostu martwię się o ciebie i Naruto.
- Tylko o to chodzi?
- Tak. – skłamał starszy.
Nagle muzyka się zmieniła ze spokojnej na rock and roll.
Itachi uśmiechnął się przebiegle do brata.
- O nie! Wybij to sobie z głowy! – wrzasnął Sasuke.
- No dalej braciszku. Nie daj się prosić. Pamiętasz jak
razem to tańczyliśmy?
- Pamiętam. Ale to były lata świetlne temu. Jesteśmy na to
za starzy.
- Jeśli Naruto zobaczy, że poprawiłeś mi humor pewnie
będziesz mógł liczyć na nagrodę. – zaśmiał się starszy wiedząc, że strzelił w
dziesiątkę.
Po chwili bracia roztańczyli się w tym muzyki.
- Nie wiedziałem, że Sasuke umie tak tańczyć. – powiedział
zszokowany Naruto widząc wyginającego się na wszystkie strony chłopaka. – No to
trzeba będzie wykorzystać tę wiedzę. – zerwał się z kanapy i podbiegł do
brunetów.
Deidara śmiał się w niebo głosy.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Kyaa! Jestem wykończony. - powiedział Naruto siadając
swojemu chłopakowi na kolanach.
Sasuke objął go w pasie i położył głowę na jego ramieniu.
Był szczęśliwy jak nigdy dotąd. Naruto był tak rozluźniony, że nie zwracał
uwagi na innych ludzi. Przez cały wieczór okazywali sobie z Sasuke uczucia.
Uchiha stwierdził, że to jeden z najszczęśliwszych dni w jego życiu.
- Napiłbym się czegoś. – odezwał się blondyn rozsiadając się
wygodniej na kolanach ukochanego.
- Skoczę zamówić drinki. – zaproponował Itachi.
- Może ci pomóc? – zapytała Karin odrywając się od ust
swojej żony.
- Nie dzięki. Nie miałbym serca cię teraz odrywać od Saori. –
uśmiechnął się. - Idę tylko zamówić. Kelner wszystko przyniesie. A może macie
jakieś życzenia, czy mam zamówić to samo?
- To samo! – wrzasnął Deidara.
- Oki. To ja zaraz wracam.
Itachi zszedł po schodkach na parter klubu i przedzierając
się przez tłum ludzi dopadł baru. Była spora kolejka dlatego odwrócił się tyłem
do baru i obserwował klub i bawiących się ludzi. W pewny momencie dostrzegł
pewną dziewczynę. Siedziała samotnie przy stoliku w koncie sali i wyglądała na
bardzo przygnębioną. Jej stan podkreślała spora ilość pustych kieliszków na
stoliku.
- Co podać? - zapytał barman zmuszając go do zaprzestania
obserwowania dziewczyny.
Itachi złożył zamówienie i spojrzał z powrotem na
dziewczynę. Zaczął przepychać się przez tłum, a gdy był coraz bliżej zauważył,
że płakała. Stanął kilka metrów od niej i obserwował ją uważnie. Wysoka,
zgrabna. Długie, proste jaskobrązowe albo ciemno blond włosy, w tym świetle nie
można było tego dokładnie określić, z grzywką sięgającą brwi. Miała bardzo
delikatnie zbudowane ciało. Niezbyt duże piersi i małe wcięcie w tali. Jednak
dziewczyna miała w sobie coś, co nie pozwalało Itachiemu oderwać od niej oczu.
Może był to fakt, że płakała? Uchiha był bardzo wrażliwy na krzywdę innych
ludzi.
- Przepraszam bardzo czy wszystko w porządku? - odezwał się
podchodząc bliżej. - Itachi ty idioto.
Oczywiście, że nie jest w porządku, w końcu płacze. - skarcił się w
myślach.
Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na niego. Uchihę
zamurowało. Jeszcze nigdy nie widział u nikogo takich oczu. W środku
intensywnie zielone, na brzegi przechodzące w szare ze złotą obwódką.
Dziewczyna, widząc rozszerzające się w szoku czarne oczy, szybko opuściła wzrok.
Ludzie zawsze tak reagowali na jej oczy.
- Wszytko w porządku. – odezwała się, co jeszcze bardziej
sparaliżowało bruneta.
Kobieta miała bardzo łagodny, melodyjny głos.
- Chyba jednak nie bardzo, skoro siedzi tu pani zapłakana i
pije. – spojrzał na stolik, na którym stały 4 puste kieliszki.
- To moja sprawa, a tobie nic do tego. – warknęła, a jej
głosie nie było już magii.
- Może mógłbym w czymś pomóc?
- Daruj sobie. Jeśli chcesz skończyć dzisiaj w łóżku z jakąś
laską, to poszukaj sobie kogoś innego. – spojrzała na niego.
Itachi zdziwił się bezpośredniością kobiety. Nie miał
zamiaru zaciągać jej do łóżka. Ale gdy tak teraz się nad tym zastanowił, to
rzeczywiście wygląda to tak, jakby chciał ją poderwać.
- Czy wy kobiety zawsze myślicie tylko o jednym, gdy facet
do was zagaduje? - zaśmiał się serdecznie i usiadł naprzeciwko niej.
- Bo wy faceci zawsze o tym myślicie.
- Nie zawsze. - dziewczyna podniosła jedną brew do góry. -
Eh... No dobra. Często. Ale teraz nie mam takich intencji.
- Och. Czyżby? - powiedziała z sarkazmem.
- Zobaczyłem, że płaczesz. A że uwielbiam robić za rycerza w
lśniącej zbroi i na białym rumaku, postanowiłem sprawdzić co się stało.
- Nie potrzebuję rycerza.
- W takim razie jestem Itachi Uchiha. Miło mi cię poznać
panno... - wyciągnął dłoń w jej stronę.
- Katsumi Sayuki. – uścisnęła delikatnie dłoń bruneta.
- Ładnie. – uśmiechnął się.
Kobieta westchnęła, ale odwzajemniła się nieśmiałym
uśmiechem.
- Więc co się stało, że taka piękność siedzi sama przy
stoliku, wlewając w siebie alkohol, zamiast baraszkować w kochankiem?
Katsumi posłała mu wściekłe spojrzenie za tak bezpośrednie
pytanie, ale widząc jego delikatny uśmiech uspokoiła się. Stwierdziła, że w tym
nieznajomym jest coś co sprawa, że nie można się na niego zbyt długo gniewać.
- Najpierw trzeba mieć kochana. – powiedziała, dopiero po
chwili zdając sobie sprawę ze tego jak to mogło zabrzmieć.
- Mogłem się tego spodziewać. – westchnął brunet. - Głównym
powodem płaczu kobiet, jesteśmy my faceci. Więc co to za cymbał, idiota i dupek
ośmielił się doprowadzić cię do takiego stanu?
Po raz kolejny dziewczyna posłała mu zaskoczone, ale nie
oburzone spojrzenie.
- Facet związał się ze mną tylko dlatego by mnie zaciągnąć
do łóżka. Gdy było już po wszystkim, zostawił mnie.
- A to kawał chuja. – powiedział Itachi opierając głowę na
dłoni przyglądając się uważniej Katsumi.
- Tak. Pieprzony kutas. – zaklęła dziewczyna, a Uchiha
prawie spadł z krzesła słysząc to.
Dziewczyna zachichotała widząc reakcje bruneta.
- Palant. Nie wie co stracił. - powiedział.
- Szukał tylko rozrywki. Nigdy mnie nie kochał, a ja się
zakochałam po uszy. Myślałam, że wreszcie będę szczęśliwa, a tu dupa. -
przywołała ręką kelnera. - Jeszcze raz to samo.
- Dla mnie też. - odezwał się Itachi.
Po chwil na stoliku pojawiły się dwa Wściekłe Psy. Uchiha
stuknął swoim kieliszkiem o kieliszek dziewczyny.
- Oby mu kutas odpadł. – wzniósł toast i wypił wszystko
jednym duszkiem słysząc śmiech dziewczyny.
- Wariat jesteś.
- No to moja główna zaleta. – wyszczerzył się w szerokim
uśmiechu.
- Zaleta? A nie wada?
- Zależy kiedy. Niektórym może się wydawać, że jestem
beztroski.
- I pewnie skaczesz z kwiatka na kwiatek? W sumie bym się
nie zdziwiła. Pewnie nie możesz odpędzić się od kobiet?
- I facetów.
- Oho. Widzę, że mam przed sobą prawdziwego boga seksu.
- No tak to jeszcze mnie nikt nie nazywał. Dziękuję za
komplement.
- I, że niby ten bóg seksu, podszedł do mnie bez ukrytych
zamierzeń?
- No cóż muszę przyznać, że jesteś bardzo seksowna i masz
ciekawy charakterek. Ale to my faceci, uprawiając seks chcemy zapomnieć o
nieszczęśliwej miłości. Wy kobiety rzadko robicie coś takiego. Ale jeśli jesteś
chętna to proszę bardzo. Na jedną noc byś zapomniała, ale rano a piać od nowa.
- Hehe... Lubię szczerych facetów. Przynajmniej od razu
mówią o co m chodzi.
- Podchodząc do ciebie nie miałem zamiaru zaciągnąć cię do
łóżka.
- Ale jakby coś takiego wyszło, nie miałbyś nic przeciwko.
- W końcu jestem bogiem seksu. – uśmiechnął się szeroko.
Kobieta odwzajemniła uśmiech. Dobrze jej się rozmawiało z
Itachim i nawet jego bezpośredniość już jej nie przeszkadzała.
- Picie i użalanie się nad sobą nie jest dobrym pomysłem. –
pochylił się w jej stronę. - Może chciałbyś dołączyć do mnie i moich znajomych?
Mamy małe wesele na balkonie. Moje dwie znajome się dzisiaj hajtnęły.
- Zastanowię się. - odpowiedziała przywołując kelnera. -
Jeszcze jednego Pasa proszę.
- Masz niezły spust. – stwierdził Itachi również zamawiając
sobie drinka. – Pasowałabyś do mojej paczki. – zachichotał.
- A właśnie. Skoro twoje znajome wzięły dzisiaj ślub, nie powinieneś
świętować razem z nimi?
- To się nazywa jawne spławianie.
- No coś ty? Serio? – zapytała z sarkazmem.
- A już tak dobrze nam się rozmawiało. – zrobił smutną
minkę. – Mogłabyś podać sobie rękę z moim bratem. On też uwielbia mnie
spławiać.
- Więc nie jest idiotą. – zamiała się dziewczyna.
- No i tak powinno być. Z uśmiecham ci do twarzy. – Itachi
wstał ze swojego krzesła i złapał Katsumi za rękę. – Porywam się na lepszą
imprezę. Wiem, że każdy facet to dla ciebie teraz wróg numer jeden, ale tam są
prawie sami geje. Od razu muszę cię ostrzec przed dwóją moich kumpli. Są
niesamowicie zakręceni i ubrani tak samo jak ja.
- Czyli Wielka Trójca. – pozwoliła się poprowadzić na
balkon.
- Tak. I z nami nie ma nudów. No i są ze sobą i...
- Niech zgadnę. Gadają cały czas o seksie.
- W dużej przewadze. – zaśmiał się brunet.