Rozdział 60
- Sasuke obudź się. – Jiraiya potrząsnął delikatnie
nastolatkiem.
- Co się stało? – zapytał na wpół przytomny.
- Jest już 7 rano. Zabiorę cię do domu. Odświeżysz się,
przebierzesz i do szkoły.
- Nie chce. Chce z nim zostać.
- Nie wkurzaj mnie. Wczoraj wieczorem dzwoniła Kushina.
Martwiła się, że nie ma was w domu. Musiałem jej powiedzieć co się stało.
- Wrócą wcześniej?
- Nie. Powiedziałem, że nie ma takiej potrzeby. Sasuke
zabiorę cię do domu i od razu po szkole przyjedziemy do szpitala.
- No dobrze. – Sasuke pochylił się na śpiącym chłopakiem i
musnął wargami jego usta. – Będę popołudniu. Kuruj się. Kocham cię. –
wyszeptał.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Sasuke wszedł do swojego pokoju i położył się na łóżku.
Zamknął oczy, ale po chwili usłyszał dźwięk telefonu. Wstał i wyszedł na
korytarz na którym był drugi aparat, nie chciało mu się schodzić na sam dół.
- Słucham.
- To ja słucham. Sasu co się dzieje? Od wczoraj próbuję się
z wami skontaktować. Ale i ty i Naruto macie wyłączone komórki i nie ma was w
domu.
- Cześć Itachi. Przepraszam musiał mi się wyładować. Naruto
jest w szpitalu.
- Boże co się stało?
- Wczoraj się pobiłem z pewnym chłopakiem, a Naruto próbował
nas rozdzielić i oberwał od niego, upadł na podłogę i ma teraz wstrząs mózgu i
złamaną prawą rękę.
- To straszne. Rodzice już wiedzą?
- Tak. Jiraiya im powiedział. Ale nie wrócą wcześniej. Tak
myślę.
- No to ja w takim razie przyjadę.
- Nie musisz. Miałeś wrócić dopiero w niedzielę.
- Przyjadę. Będę popołudniu.
- No dobrze. To na razie.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Hejka. Jak tam Naruto? – zapytał Gaara.
- Cześć. – odpowiedział Sasuke. – Mam nadzieję, że jeszcze
śpi. Ma mocny wstrząs mózgu, ale na szczęście nie ma w nim żadnych zmian.
- Jeny. Jaki potężny cios musiał mieć ten cały Lee? –
odezwał się Kiba. – Biedny Naruś. No to po szkole idziemy do niego?
- Cześć Sasuke-kun. – przywitała się Sakura.
- Cześć. – odpowiedział przyjaźnie, co zdziwiło całą paczkę.
- Jak się czuje Naruto?
- Myślę, że coraz lepiej.
- To dobrze. – uśmiechnęła się lekko. – Pozdrów go ode mnie.
- Oczywiście.
Dziewczyna oddaliła się, a Sasuke zaskoczony ciszą która
panującą na około niego spojrzał na przyjaciół, których twarze wyrażały wielki
szok.
- Co to miało znaczyć? Czyżbyś też wczoraj mocno oberwał w
głowę? – zapytał Sai.
- Wczoraj Sakura przyszła do szpitala i przeprosiła nas.
- PRZEPROSIŁA?! – rozległ się chórek.
- Tylko nie mów, że jej uwierzyliście? – zdziwił się Neji.
- Mi się wydaje, że mówiła szczerze.
- To się okaże. Ja na waszym miejscu byłbym ostrożny. –
odezwał się Shikamaru.
- Więc co z naszym planem? – zapytał Kiba.
- Na razie go zawieszamy. – powiedział Sasuke. – Zobaczymy
co będzie dalej.
- Cześć Sasuke-kun. – Uchiha usłyszał za plecami znajomy
głos.
- Czego chcesz? – zapytał z jadem w głosie.
- Ja… chciałem wiedzieć jak się czuje Naruto-kun? – zapytał
Rock.
- A jak myślisz jak może się czuć?! Ma złamaną rękę i
wstrząs mózgu! Tobie może za to podziękować!
- Przepraszam. – powiedział Lee.
- Nie mnie powinieneś przepraszać. Powinieneś bardziej
uważać z używaniem swojej siły. – odezwał się już spokojniej.
Rozległ się dzwonek na lekcje i Sasuke bez słowa pożegnania
odszedł kierunku klasy.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Dochodziła godzina 13, kiedy Naruto obudził się. Spojrzał
smutno w bok, brakowało mu czyjegoś ciepła. Westchnął głośno. Spojrzał na
zegarek.
- Jeny jak późno.
Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie i Naruto zatonął w
czyjś ramionach.
- Naruto jesteś cały? Jak się czujesz?
- Itachi? Co ty tu robisz?
- Jak to co? Martwiłem się o ciebie. Jeny ciebie i Sasu
nawet na chwile nie można samych zostawić.
- Cześć Naruto. – zagrzmiał chórek za plecami bruneta.
Blondasek spojrzał na drzwi i zobaczył uśmiechających się
Sasoriego i Deidarę.
- Cześć. – uśmiechnął się.
- Naru strasznie wyglądasz? Co ten Sasuke z tobą zrobił?
Biedactwo. – odezwał się Deidara.
- To nie Sasuke. – bronił ukochanego.
- Wiemy, wiemy. – powiedział Sasori.
- Nie musieliście przyjeżdżać.
- Daj spokój. To nic takiego. – odezwał się Deidara.
- Dobrze, że wróciliśmy. Jeszcze dwa dni a nie mógłbym
chodzić i usiedzieć na dupie. – skomentował Itachi. – Wiesz Naru jacy oni są
niewyżyci?
- Itachi dobrze wiesz co się wiąże ze wspólnym wypadem? –
Deidara uwiesił się na jego plecach. – Przecież tobie też było dobrze. –
przygryzł mu ucho.
- Dei mógłbyś się opanować przy Naruto. – stwierdził Sasori.
- Naruto potrzebujesz czegoś? – zapytał Uchiha.
- Nie. Chociaż. Jestem strasznie głodny. Ale i tak nie mogę
nic jeść bo jestem na diecie kroplówkowej. – powiedział smutno. – Wyjdę dopiero
w poniedziałek.
- Biedaczek.
- Cześć Naru! – zagrzmiał głoś przy drzwiach.
Do pomieszczenia weszła cała paczka.
- Cześć chłopaki. – ucieszył się blondasek.
- Cześć Itachi. Szybko przyjechałeś. – przywiał się z bratem
Sasuke. – Jak się czujesz Naruto?
- Dobrze. Eee… To znaczy mogłoby być lepiej.
- Przemyciliśmy dla ciebie trochę ramenu. – powiedział
Gaara.
- Nie mogę nic jeść. – zapiszczał smutno Uzumaki.
- Boże! Czy was matka więcej nie miała?! - przeraziła się
pielęgniarka widząc 9 potężnie zbudowanych chłopców. – Wynocha mi stąd! Pacjent
musi odpoczywać! Nie możecie tu przychodzić w takim tłumie!
- Hai, hai. Będziemy przychodzić dwójkami. – zaśmiał sie
Itachi wypychając tłum poza pokój.
Tylko Sasuke został w pokoju. Usiadł na krześle obok łóżka i
złapał blondyna ze rękę.
- Na pewno dobrze się czujesz?
- Tak. Tylko jeszcze trochę mnie głowa boli, no ręką też.
- Już wiesz jak długo zostaniesz w szpitalu?
- Do poniedziałku.
- Tak długo? – zasmucił się Uchiha.
- Ciesz się, że nie dłużej. Ej no nie smuć się. –
przyciągnął chłopaka bliżej siebie i złożył na jego ustach delikatny pocałunek.
- Co ja będę robił przez cały weekend bez ciebie w tym
pustym, wielkim domu?
- Przecież Itachi wrócił.
- Wiesz o co mi chodzi.
- No wiesz zawsze mogę wyjść na swoja własna
odpowiedzialność, ale to by było bardzo głupie. – westchnął głośno i zrobił
smutną minę.
- Co jest? Boli cię?
- Nie. Martwię się tylko, że nie będę mógł grać w siatkówkę.
Nie wiadomo jak długo. 3 tygodnie w gipsie, rehabilitacja. Nie wiem kiedy wrócę
do formy.
- Nie martw się. Znając ciebie szybko. Będziemy razem
trenować. Zaraz jadę do domu. Może coś ci przywieść, poza piżamą?
- Nie wiem. Chyba nie.
- Rodzice już wiedzą, że jesteś w szpitalu.
- Wrócą wcześniej?
- Nie. Jiraiya powiedział twojej mamie, że nie muszą wracać.
- Ale znając moją mamę… - urwał i westchnął głośno. –
Przepraszam Sasuke.
- Za co mnie przepraszasz?
- No bo te dwa tygodnie miały należeć tylko do nas. Najpierw
ta sprawa z Sakurą, a teraz ja leże w szpitalu.
- To nie twoja wina.
- Może gdybym trzymał język za zębami, albo uważał co mówię
i gdzie, to by tego wszystkiego nie było?
- Już ci mówiłem, że to nie twoja wina. Przestań już gadać
głupoty bo nie wkurzasz.
- Hai, haaaaai. – ziewnął blondasek.
- Jesteś zmęczony.
- W tych kroplówkach muszą być jakieś środki nasenne.
- Odpocznij sobie. Posiedzę jeszcze troszkę i pojadę do
domu, i za kilka godzin znowu będę z tobą.
- Sasuke czy ty nie przesadzasz? Nie jestem ciężko chory,
nie musisz tu cały czas siedzieć.
- Nie muszę, ale chcę.
- Jesteś za bardzo opiekuńczy.
- Hehe. Mam zamiar cię porozpieszczać.
- Sasuke?
- Hmmmm.
- Pocałuj mnie.
Sasuke uśmiechnął się lekko, pochylił się nad ukochanym i
złożył na jego ustach pocałunek.
- Będę za kilka godzin, a ty odpoczywaj.
- Dobrze.
- Kocham cię Naruto.
- Ja ciebie też.
- To na razie.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- No dobra braciszku. A teraz powiesz mi co właściwie się
wczoraj stało? – zapytał Itachi jak tylko znaleźli się w domu.
- No cóż mieliśmy drobne problemy.
- Drobne? To dlaczego Naruto wylądował w szpitalu? Ty mi to
oczu nie mydl tylko mów całą prawdę i tylko prawdę. Za składanie fałszywych
zeznań grozi odpowiedzialność karna. – zaśmiał się.
- Eh. No dobra niech ci będzie.
Usiedli w salonie i młodszy zaczął wszystko opowiadać.
- No nie źle. – odezwał się Itachi po 40 minutowym monologu
brata. – Ta Sakura to jakaś psychiczna. Dobrze, że mnie tu nie było, bo bym jej
wpierdolił.
- Hehe. Ja chciałem to zrobić, ale chłopcy mnie
powstrzymali.
- No, no braciszku. Krew Uchiha burzy się w tobie. No ale
co, teraz jest już wszystko dobrze?
- No niby tak.
- Ale wiesz ja bym miał tą całą Sakurę na oku. Jakoś nie
chce mi się wierzyć, że tak szybko zrezygnowała.
- Wiem. Będziemy ostrożni. Idę wziąć prysznic i jadę z
powrotem do szpitala.
- Może najpierw coś zjesz? Zrobię szybko coś na obiad.
- W zamrażarce są zrazy.
- Zrazy? – zdziwił się Itachi.
- Naruto zrobił w niedzielę. Zamroził dla ciebie troszkę.
- Kyaaaa! Co za kochany młodszy braciszek! – zaklaskał w
ręce. – Neee Sasu, dlaczego ty nigdy nic mi nie ugotowałeś?
- Bo nie umiem. A poza tym nie jestem twoją służącą.
- Zimny jak zwykle. A ja się tak stęskniłem. – Itachi
przytulił się do brata i potarł swój policzek o jego.
- Puszczaj mnie idioto. – odepchnął go.
- Naruto dał się przytulić. – powiedział z wyrzutem. – No to
gdzie są te zrazy! – krzyknął do brata, który był już na piętrze.
- Mówiłem, że w zamrażarce! – odkrzyknął Sasuke. – Mi też
jednego odgrzej!
- Hai, hai!
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Cześć!
- Cześć. Już myślałem, że nie przyjdziesz? – powiedział z
wyrzutem Naruto. – Strasznie się nudzę.
- Hehe. Zobacz co twój dobry chłopak ci przyniósł. –
pomachał chłopakowi przed nosem odtwarzaczem mp3. – Załadowałem twoją ulubioną
muzę. A tu masz ładowarkę do odtwarzacza i telefonu. Piżamę i kosmetyki. –
wyliczając wyjmował wszystko z torby. – Włożę ci do szafki. I jeszcze kupiłem
ci wodę do picia. Bo przecież pić możesz. - Naruto zaczął się głośno śmiać. –
No co?
- Jesteś niemożliwy.
- Przebierz się w piżamę.
- Pomożesz mi? – blondasek uśmiechnął się niewinnie. – Nie
wiem czy dam radę z tą ręką w gipsie.
- A czy ja wygadam na pielęgniarkę?
- Hehe. Ładnie byś wyglądał w przebraniu pielęgniarki,
kotku.
- Młocie przeginasz.
- Nie chcesz mi pomóc to nie. Łaski bez. – zaczął jedną ręką
odpinać niezgrabnie guziki.
- A czy ja powiedziałem, że ci nie pomogę?
Sasuke usiadł na łóżku i zaczął zdejmować z chłopaka
koszulkę od szpitalnej piżamy. Pochylił się nad nim i pocałował czule w usta.
Muskał opuszkami palców jego skórę na torsie i brzuchu, co spotkało się w
głośnym westchnięciem blondyna.
- Sasuke jesteśmy w szpitalu.
- I co z tego. Nikt nas nie widzi, drzwi są zamknięte.
- Ale ktoś może wejść.
Sasuke położył się koło Naruto i położył głowę na jego
nagiej piersi, a opuszkami cały czas dotykał brzucha. Jednak ten dotyk był
bardziej uspokajający niż drażniący. Uzumaki zamknął oczy i oddał się
całkowicie przyjemnemu doznaniu. Sasuke podniósł głowę i spojrzał w spokojną
twarz kochanka.
- Jesteś piękny. – wyszeptał i zatopił się ponownie w jego
ustach. – Ja naprawdę wariuję. Zupełnie siebie nie poznaję. Chciałbym cię cały
czas całować, dotykać. To chyba jakaś obsesja. Nigdy się tak nie czułem.
- Ja też nie. Ale wiesz co?
- Hmmm.
- Uwielbiam się tak czuć.
Sasuke podniósł się i wziął piżamę blondyna. Założył na
niego koszulkę i zajął się spodniami.
- Sasuke…
- Nie martw się. Nic nie zrobię, tylko cię przebiorę. W
końcu jesteś chory.
- Nie martwię się.
Kiedy Naruto był już przebrany, Sasuke położył się ponownie
koło chłopaka.
- Sasuke idź dzisiaj spać do domu?
- Przeszkadzam ci?
- Dobrze wiesz, że nie. – zanurzył palce w czarnych kosmykach
i zaczął głaskać go po głowie. – Ale ty też musisz odpocząć.
- No dobrze. – odsunął się od ukochanego. – Ale będę tu z
samego rana.
- Dobrze. – na twarzy blondyna zagościł szeroki uśmiech.
- No to lecę. Jakby co to będę pod telefonem. – wstał z
łóżka.
- Sasuke nie zapomniałeś o czymś?
- Nie. – nachylił się nad chłopakiem i pocałował.
Naruto zarzucił rękę na jego szyję i przyciągnął go bliżej.
Rozchylił usta, z czego skorzystał brunet wdzierając się językiem do jego
gorącego i namiętnego wnętrza. Uzumaki ssał i muskał swoim językiem jego. Po
chwili oderwali się od siebie łapiąc łapczywie powietrze.
- Teraz możesz już iść. – powiedział rozmarzonym tonem
Naruto.
- Teraz bym chętnie został. – powiedział smutno.
Nagle na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- O co chodzi? – zapytał Naruto widząc przebiegły uśmieszek
na twarzy bruneta.
- Sprawa z Sakurą już jest rozwiązana. Wiesz co to oznacza?
- Eeee. Nie. – skłamał blondyn.
- Ależ bardzo dobrze wiesz. Jak wyjdziesz ze szpitala to
doprowadzę cię do takiej rozkoszy, że aż będziesz krzyczał i prosił o więcej.
Chcesz wiedzieć co ci zrobię? – powiedział uwodzicielskim tonem.
- Sasuke idź już.
- No dobra, dobra. Powiem ci kiedy indziej, bo jeszcze
przeze mnie nie będziesz spał całą noc. – pocałował go w usta i zaczął
podchodzić do drzwi. – Jakbyś chciał pogadać, to zadzwoń do mnie. Nawet w
środku nocy. – otworzył drzwi i jeszcze na chwilę się odwrócił. – Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham. Do jutra wariacie.
- Pa.
Sasu jaki opiekuńczy *w*
OdpowiedzUsuńDużo weny .
Pozdrawiam Karsau-chan
nic tylko czytać i czytać i jeszcze raz czytać!! ;D /Maniaczka
OdpowiedzUsuńDokładnie!!! Zgadzam się całkowicie z powyższymi! I także życzę mnóstwa weny na następne świetne rozdziały. ^.^ (Chociaż wszystkie są świetne... oczywiście. >.<)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i jeszcze raz weny życzę,
~Daga ^.^'
Kawaii *-* Sasu taki opiekunczy i wgl szkoda ze juz niedlugo ich rodzice wracaja ;-; a Naru ma reke w gipsie wiec za bardzo nie poszaleja (if u know what i mean) xdd fsjnie by bylo gdyby przyszlosci zamieszkali razem :3 ~Werka *3*
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, tak z Sasuke to wariat, ale naprawdę bardzo kocha... cała paczka martwi się..
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia