Rozdział 61
Przeraźliwy dźwięk telefonu obudził poobijanego blondyna.
Spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Godzina 8 rano, w sobotę na pewno nie
była odpowiednim momentem na pobudkę. Skrzywił się i odebrał telefon.
- Naruto kochanie! – zapiszczała kobieta. – Jak się czujesz?
Boli cię głowa, albo ręka? Mam nadzieje, że masz dobrą opiekę? Karmią cię tam?
Tak się o ciebie martwię.
- Cześć mamo.
- No witaj kochanie. Cudownie jest usłyszeć twój głosik
kochanie. Ależ się za tobą stęskniłam. No to opowiadaj. Jak się czujesz?
- Mamo wszystko jest w porządku.
- Jiraiya powiedział mi, że Sasuke się z kim pobił, a ty
próbowałeś ich rozdzielić. Mam nadzieję, że to nie ty byłeś tym chłopcem z
którym się bił Sasuke. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności ty leżysz w
szpitalu, a on ma się dobrze.
- Mamo przecież ci obiecałem, że nie będę się bił z Sasuke.
To był po prostu nieszczęśliwy wypadek. Lepiej opowiedz mi co u was? Dobrze się
bawicie z Fugaku?
- Ach kochanie. Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa.
Jestem po prostu w siódmym niebie. Fugaku jest cudowny.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.
- Może jednak powinniśmy przyjechać wcześniej?
- Nie mamo. Nie ma takiej potrzeby. Nie psujcie sobie
podróży poślubnej.
- Ach Naruto Paryż jest przecudowny. Spodobało by ci się
tutaj. Wszystko jest takie romantyczne, jakby wyjęte z jakiegoś romansu.
Naruto słuchał radosnej paplaniny matki i nawet nie
zauważył, że ktoś do niego przyszedł. Sasuke widząc uśmiechniętego od ucha do
ucha chłopaka, postanowił go troszkę dłużej poobserwować. Wszedł cicho do
pomieszczenia i usiadł na krześle w kącie. Patrzył na błyszczące ze szczęście
niebieskie tęczówki i szeroki uśmiech. Kąciki jego ust mino wolnie przesunęły
się ku górze. Kushina nie dawała dojść synowi do głosu, ale najwyraźniej mu to
nie przeszkadzało.
- Dobrze, że
istnieje osoba, która jest w stanie go przegadać. – pomyślał i
uśmiechnął się szerzej.
Tej nocy Sasuke nie mógł zasnąć. Poniekąd dlatego, że nie
było koło niego ukochanego chłopaka, a także dlatego, że zebrało mu się na
rozmyślania. Myślał o tym co ostatnio wydarzyło się w jego życiu. Jak bardzo, w
ciągu zaledwie 4 tygodni, jego życie się zmieniło. Nie był już tym samym
człowiekiem. Chłodnym, obojętnym, zamkniętym w sobie. Teraz częściej się
uśmiechał i nawet mu się to podobało. Z serca zniknął dziwny ciężar, który
zawsze nosił. Cały świat widział inaczej. Wszystko wydawało mu się piękne,
wyjątkowe. A najbardziej pewna osoba, która była główną przyczyną tej zmiany.
Nagle poczuł na swoich kolanach ciężar i słodkie usta na swoich. Ocknął się z
zamyślenia, przymknął oczy i oddał się przesłodkiej rozkoszy, jaką dawały
delikatne usta.
- Tęskniłem za tobą. – wyszeptał Naruto opierając się czołem
o jego czoło i patrząc prosto w atramentowe spojówki. – Nawet nie zauważyłem,
kiedy wszedłeś kotku. – zaśmiał się cicho.
- Nie przestaniesz z tym kotkiem, prawda?
- Nie. Podoba mi się to przezwisko. Idealnie do ciebie
pasuje, zwłaszcza jak jesteśmy w łóżku. Zamiast jęczeć mruczysz tak przesłodko,
że doprowadza mnie to do szału.
- Naruto ty chyba się jeszcze do końca nie obudziłeś.
- Jestem obudzony i to bardzo. Nic na to nie poradzę, że jak
widzę twój zniewalający uśmiech, to tracę nad sobą panowanie. O czym tak intensywnie
myślałeś przed chwilą?
- O tobie. Zawsze o tobie myślę.
- Wariat z ciebie.
- Z ciebie też.
Naruto podniósł się z kolan kochanka, a niezadowolony Uchiha
pociągnął go z powrotem.
- Sasuke za chwilę będzie obchód.
- Mmmm. – muskał nosem jego szyję.
- Sasuke… potem… dobrze…
- No dobrze, ale nie myśl, że ci odpuszczę.
Uzumaki wskoczył do łóżka w ostatnim momencie.
- Dzień dobry Naruto. – uśmiechnął się mężczyzna.
- Dzień dobry doktorze Sunoshi. – odwzajemnił uśmiech.
- Dzień dobry. – odezwał się Sasuke.
- No to zobaczmy co my tu mamy. – spojrzał w kartę pacjenta.
Potem podszedł do blondyna, zaświecił latarką w oczy, poklepał młoteczkiem w
kolano. – Boli cię głowa?
- Nie.
- A masz zawroty jak wstajesz?
- Nie.
- A ręka boli?
- Troszeczkę, ale idze znieść.
- No dobrze. Przepiszę ci coś przeciwbólowego i możesz iść
do domu?
- Do domu? Serio? Ale miałem wyjść w poniedziałek.
- Myślę, że nie ma takiej potrzeby. Masz świetne wyniki.
Jeśli mi obiecasz, że nie będziesz się przemęczał to cię wypuszczę jeszcze
dzisiaj. W poniedziałek możesz się zgłosić po wypis. I oczywiście opuść sobie w
poniedziałek pójście do szkoły.
- Ach dziękuję doktorze. – ucieszył się Naruto.
- Uważaj na siebie i pozdrów Kushinę.
- Oczywiście.
- Do widzenia.
- Do widzenia doktorze.
- Sasuke słyszałeś? Mogę dzisiaj wyjść.
- Cieszę się. W nocy mi bardzo ciebie brakowało. Czułem się
taki samotny. Będziesz musiał mi to jakoś wynagrodzić. – powiedział
uwodzicielsko pochylając się nad nim i całując czule w usta.
- A ty zawsze o jednym.
- To twoja wina. Jesteś za bardzo seksowny. – musnął wargami
jego szyję. – Pomóc ci się przebrać?
- No chyba żartujesz? Jesteś tak napalony, że nie umiałbyś
trzymać rąk przy sobie. Jak Boga kocham, nie znam większego zboczeńca od
ciebie.
- A ja znam i mam go właśnie przed sobą.
- Phi. Wyjdź stąd. Daj mi się przebrać.
- Oki. Zadzwonię po Itachiego, żeby przyjechał po nas. –
wyszedł z pokoju.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Naruto pewnie jesteś bardzo głodny? – odezwał się Itachi.
– Może pójdziemy coś zejść?
- Mam ochotę na ramen. – krzyknął radośnie.
- No to jedziemy na ramen.
Sasuke westchnął głośno.
- A może zjemy coś w domu?
- A umiesz gotować? – zapytał Itachi.
- Są przecież zrazy.
- Już nie.
- Co?! Zjadłeś wszystkie? Ty to masz spust. – wkurzył się
młodszy.
- Naruto nie może gotować z ręką w gipsie, wiec musimy coś
zjeść na mieście.
- Mogę coś ugotować, w końcu mam jeszcze drugą. – zaśmiał
się blondasek.
- Już nie możecie się doczekać, kiedy będziecie w domu, w
waszym pokoju, w waszym łóżeczku, pod kołderką, albo i nie. I będzie robić
bardzo nieprzyzwoite rzeczy. – zaśmiał się Itachi.
- ZAMKNIJ SIĘ DEBILU! – wrzasną Sasuke.
- Hehe. Widzę, że oddałem strzał w dziesiątkę.
- PRZYMKNIJ SIĘ! WKURZASZ MNIE! – Naruto zaczął się głośno śmiać.
– A tobie co tak wesoło, Młocie?
- Itachi cieszę się, że wróciłeś. – poklepał starszego
Uchihę po ramieniu.
- Ach Naruś. Przynajmniej ty się cieszysz, że wróciłem. – udawał,
że płacze.
- Banda debili. – skomentował po nosem młodszy.
- No to co robimy najazd na budkę z ramenem? – zawołał
wesoło Itachi.
- Tak jest! – zawtórował mu Naruto. – Prawie zapomniałem.
Muszę zadzwonić do Jiraiyi i powiedzieć mu, że już wyszedłem.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Aaaaa. Ależ się obżarłem. – poklepał się po brzuchu Naruto
rozsiadając się wygodnie na skórzanej kanapie. – Nie mogę się ruszać.
- Też bym nie mógł, jakbym zjadł 6 porcji ramenu. –
skomentował Sasuke.
- Człowieku! Od czwartku nie miałem nic w ustach, poza wodą,
ale to się nie liczy.
- Sasu mówiłeś coś o moim spuście. Hehe Naruto mnie bije na
łopatki. – zaśmiał się Itachi. – Wiesz Naru świetnie gotujesz. Będzie z ciebie
dobra żona, eee to znaczy mąż. – zaczął się jeszcze głośniej śmiać kiedy
zobaczył zarumienione policzki blondyna.
- ZAMKNIJ SIĘ IDIOTO! ZNOWU ZACZYNASZ MNIE WKURZAĆ!
- No proszę, proszę. Co to za niespodzianka. – za plecami
Sasuke rozległ się znajomy głos.
- Karin?! – ucieszył się na widok przyjaciółki, wstał i
pocałował ją w policzek.
- Mogę się do was przysiąść?
- Jasne.
Dziewczyna usiadła koło Itachiego.
- Co tam u ciebie maleńka. Dawno się nie widzieliśmy. A
gdzie masz swoją dziewczynę? – zapytał Itachi.
- Saori jest w pracy. A ja wyszłam na zakupy. Naruto co ci
się stało? – przestraszyła się.
- Ach to. – podniósł rękę w gipsie. – A malutki wypadek.
- Wypadek? – spojrzała pytająco na Sasuke.
- To nie ja mu to zrobiłem.
- A czy ja coś mówię? – zaśmiała się Karin. – Lepiej
powiedzcie co u was słychać? Dawno już się nie widzieliśmy. Miałam do ciebie
zadzwonić, ale miałam tyle obowiązków. Wyleciało mi z głowy.
- Spoko. – uśmiechnął się młodszy Uchiha.
- Widzę, że jesteś szczęśliwy. Czyli między wami wszystko
dobrze?
- Więcej niż dobrze. – uśmiech nie schodził brunetowi z twarzy.
- To się bardzo cieszę. Wiedziałam, że wszystko się ułoży.
Trzeba słuchać starszej przyjaciółki. – uśmiechnęła się serdecznie. – Dobrze,
że tu wszyscy jesteście, mam wam coś ważnego do powiedzenia.
- Co się stało? – przestraszył się Sasuke.
- To nic strasznego. Żenię się.
- Co? – zakrztusił się Sasuke. – Jak to?
- Saori to moja druga połówka. Im więcej o tym myślę, tym
bardziej się utwierdzam w tym przekonaniu. Kocham ją z całego serce, a ona
czuje to samo do mnie. Dlatego postanowiłyśmy wziąć ślub. No i oczywiście
zapraszam was na niego. Sasuke chciałbym żebyś był moim świadkiem. Zgodzisz
się?
- No pewnie. Moje gratulacje. – złapał przyjaciółkę za rękę.
- To jest bardzo spontaniczna decyzja. Ślub będzie w sobotę.
- Tak szybko? – zdziwił się Naruto.
- A po co czekać dłużej. Na ślub przyjdą tylko najbliższe
osoby.
- Więc my… - zaczął Sasuke.
- Nie wyobrażam sobie ślubu bez ciebie. Jesteś moim
najlepszym przyjacielem.
- A ja też mogę przyjść? – zapytał Itachi.
- Tak. Zabierz Sasiroego i Deidarę. Będzie zabawnie. Po
ślubie idziemy na imprezę. Będzie to zamknięta impreza więc się nie krępujcie z
okazywaniem swoich uczuć. – zwróciła się do Sasuke i Naruto. – A tak poza tym
większość gości to lesbijki albo geje.
- Widzę, że się kroi homoseksualne party. – zaśmiał się
Itachi.
- Będzie parę osób hetero. Zobaczycie będzie fajnie. No
dobra to ja lecę. Muszę sobie kupić jakąś kieckę. Ej! A może mi pomożecie, co?
Sasuke ty masz dobry gust, na pewno mi dobrze doradzisz.
- Nie znam się na sukniach ślubnych.
- No ty chyba na głowę upadłeś. A czy ja powiedział coś o
sukni ślubnej? Nie będę paradowała w rozkloszowanej, śnieżnobiałej sukni do
ziemi. To nie w moim stylu.
- No tak racja. Ale widzisz
Naruto wyszedł dzisiaj ze szpitala i…
- Nic mi nie jest. Pomożemy ci. – uśmiechnął się blondyn.
- Prawdziwe z was anioły. Sama nie dałabym rady. No to
chodźmy. – wzięła Sasuke i Naruto pod rękę i zaczęła się oddalać do wyjścia.
- Ej! A kto za to wszystko zapłaci! – zawołał Itachi.
- Zapłać! – powiedział Karin.
- Eeee. Zbankrutuję. – zapłakał Itachi, westchnął i poszedł
zapłacić. - Ej! Poczekajcie na mnie!
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Jeny jestem wykończony. – powiedział Naruto kładąc się na
łóżku. – Nie wiem skąd kobiety biorą tyle energii na zakupy. Można umrzeć ze
zmęczenia. W pewnym momencie przestałem liczyć w ilu sklepach już byliśmy.
- Hehe. To jeszcze nic. Nie było z nami Saori. Gdyby była to
byśmy chodzili po sklepach do wieczora. Raz mnie tak wkręciły, na następny
dzień nie czułem nóg. To było gorsze od treningu. – położył się obok.
Naruto odwrócił się przodem do chłopaka i przyglądał się mu
uważnie.
- O co chodzi? – Sasuke również się do niego odwrócił. – Źle
się czujesz?
- Czuję się cudownie. – uśmiechnął się lekko i dotknął jego
policzka. – Tylko tak sobie pomyślałem… A z reszta nieważne. – położył się na
plecach.
- Dokończ. Co sobie pomyślałeś?
- Nic. To głupie. Nieważne.
- Gadaj Młocie. – Uchiha usiadł na jego biodrach, złapał za
rękę, którą ułożył nad głową blondyna. – No czekam.
- To naprawdę nic ważnego.
- Naruto?
- No bo… ja… tego… e…
- Nie jąkaj się, tylko gadaj.
- No bo ja pomyślałem, że ty… no wiesz.
- Nie wiem. Kompletnie cię nie rozumiem, Młocie.
- Pomyślałem, że ty jesteś moją drugą połówką. – powiedział
cicho i odwrócił w bok zarumienioną twarzyczkę.
Sasuke patrzył się w szoku na chłopaka i układał w głowie
sens jego słów.
- Naruto czy to były oświadczyny?
- Nie. Ja tylko… - złapał bruneta za szyję i przyciągnął do
ciebie gwałtownie. Zaskoczony Uchiha stracił równowagę i opadł całym ciężarem
na ciało ukochanego. – Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. A jak pomyślę, że
będziemy musieli powiedzieć o wszystkim rodzicom, a oni tego nie zaakceptują.
Rozdzielą nas. Boję się nawet o tym myśleć. – zaczął płakać.
- Już dobrze. Nie płacz. Nikomu nie pozwolę nas rozdzielić.
Pewnie jesteś zmęczony? Lekarz mówił żebyś się nie przemęczał.
- Może troszeczkę. – ziewnął.
Sasuke zszedł z niego i położył się obok.
- Chcesz się wykąpać?
- A pomożesz mi? – uśmiechnął się lekko blondyn.
- Ty demonie w anielskim ciele. – skomentował. – I jak ja
mam się przy tobie powstrzymywać, co?
- A kto mówi, że masz się powstrzymywać?
- Naruto…
- Tak kotku?
- Ty naprawdę nie masz zamiaru przestać z tym kotkiem.
- Dlaczego ci się to nie podoba?
- Daj spokój. Robisz to, żeby mi dokuczyć.
- Hehe. Jak zawsze.
- Ty cholerny Młocie.
Naruto przysunął się bliżej i położył głowę na piersi
bruneta. Jego głowa podnosiła się w rytm oddechów chłopaka. Wsłuchiwał się w
bicie jego serca. Uchiha głaskał go delikatnie po głowie. Naruto zamknął oczy i
po chwili zapadł w spokojny sen.
Będzie ślub:D
OdpowiedzUsuńNiech się Sasu też oświadczy;p
DUŻO,DUŻO,BARDZO DUŻO WENY...
Pozdrawiam Karasu-chan
Rany z każdą linijką jest coraz lepiej! Kiedy oni TO zrobią?
OdpowiedzUsuńpochłaniam rozdziały i nie mogę się opamiętać! Cudo jak zawsze ! Wszystko piękne i boskie!! ;3 /Maniaczka
OdpowiedzUsuńIIIIiiiiiiiii...!!! hehe, nawet nieskończone pokłady energii Naruto nie maj szans w starciu z zakupami z kobiet, co? (No, chociaż nie ze mną. Ja to bym pewnie już w tym centrum handlowym pada. Nie lubię zakupów. No, chyba, e w empiku. >.<) chociaż w sumie, to jakby na to spojrzeć ze strony poprzednich zdarzeń, to Naru jest te osłabiony przez ten wstrząs mózgu i złamanie ręki, no więc... Taak. Też życzę DUUUUŻOOOO WENY!!!
OdpowiedzUsuń~Daga ^.^'
Po piwrwsze super rozdzial ;) zycze duuuuuzo weny ;) ale jak Naru wspomnial o tym ze beda musieli powiedziec rodzica i ze oni beda chcieli ich rozdzielic ... Zrobilo mi sie tak ..... Cholernie przykro :(( a skoro minjest przykro to jak oni musze sie czu ;( ~Werka *3*
OdpowiedzUsuńHomoseksualne party xD
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, słodko, ale mieli się iść myć, a tu Naruto zasypia wschłując się w bicie serca Sasuke... och ślub Karin...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia